Załatwiłam już większość spraw, goście,
miejsce na cmentarzu, a także inne ważniejsze sprawy.
Byłam
wykończona, zarówno fizycznie jak i psychicznie.
Gdy
byłam w szpitalu każdy składał mi kondolencje. Ale po co? Żebym czuła się
jeszcze gorzej? Żebym poczuła jak bardzo brakuje mi matki? Żebym jeszcze
bardziej cierpiała?
Co z wami ludzie?
Tak
właściwie, po co na pogrzebach ludzi składają kondolencje, wyrazu współczucia.
W czym to pomoże? Na pewno nie zwróci nam zmarłej osoby. Lecz sprawi, że
poczujemy się jeszcze gorzej.
~~~
Otworzyłam
oczy wzdychając cicho. Znowu chora rzeczywistość. Pogrzeb mamy
już jutro, coraz bardziej się stresuję. Nie wiem jak zareaguję gdy zakopią
trumną, nie wiem czy nie wybuchnę, niczego nie wiem....
Wstałam
z łóżka i poszłam do łazienki gdzie odprawiłam wszelkie poranne czynności po
czym ubrałam czarny zestaw. Zeszłam po schodach do kuchni. Otworzyłam
lodówkę jednak wyjęłam z niej tylko mleko. Do miski wsypałam trochę płatków i
zalałem je mlekiem. Zasiadłam przy stole i zaczęłam jeść. Wpatrywałam się w
niezapełnioną przestrzeń nie mogąc oderwać wzroku od okna.
Na
zewnątrz gromadka dzieci grała w klasy podczas gdy jedno z nich siedziało obok
i przyglądało się reszcie. Ta dziewczynka kogoś mi przypominała....
Podparła brodę dłońmi i
ze znudzeniem przypatrywała
się swojej klasie, która doskonale
bawiła się bez niej, nawet nie
zwracając na nią uwagi.
Smutna podeszła do jednej z
dziewczynek zrywającej kwiatki.
-Cześć Rosie- powiedziała.
-Cześć Clarie- uśmiechnęła się
szeroko ukazując aparat na zębach.-
Może się do mnie dołączysz? Tyle
kwiatków, nie zdążę ich wszystkich
zebrać.- westchnęła sięgając po kolejny.
-A mogę?- spytała z nadzieją.
-Pewnie, tylko pamiętaj, żeby rwać je
ostrożnie.- ostrzegła ją grążąc palcem.
-Dobrze.
Uklękła i urwała jedną ze stokrotek.
Zbierała po kolei każdy kwiatek aż
utworzyła z nich bukiecik. Podbiegła
do przyjaciółki, o ile mogła ją tak
nazwać.
-Popatrz- pomachała jej bukiecikiem
przed oczami.
-Ale ładny- pisnęła podnosząc się z trawy,
a zza pleców wyciągając pęk kwiatów-
A jak ci się podoba mój?
-Prześliczny- zachichotała dziewczynka.
Włożyłam
naczynie do zmywarki nie odrywając wzroku z okna. Nie zwlekając dłużej
założyłam buty i wyszłam z domu kierując się sąsiadów.
-Witaj
Clarie- usłyszałam jak zawsze radosny głos pani Harrison.
-Dzień
dobry- powiedziałam lekko się uśmiechając.
-Tak
mi przykro- kobieta mocno chwyciła mnie za ramiona przyciskając do swojego
ciała.- Mary była dobrą kobietą, na pewno jest jej teraz lepiej.- kołysała
nami, aby w jakiś sposób mnie uspokoić.
-Wiem
to, ale proszę nie rozmawiajmy o niej- westchnęłam przymykając powieki.
-No
dobrze- wyswobodziłam się z jej objęć- Może wejdziesz?
-Ja
właściwie do Muriel.
-Chodź-
objęła mnie ramieniem i wspólnie poszłyśmy do ogródka.
Dziewczynka
wciąż siedziała sama wpatrując się w gromadkę dzieci. Podeszłam więc do niej i
usiadłam obok.
-Jak
ci mija dzień?- spytałam patrząc na brunetkę.
-Siedzę
tu sama, a oni nie chcą się ze mną bawić- spuściła głowę zakrywając twarz
brązowymi lokami.
-Patrz,
tam stoi dziewczynka, może z nią porozmawiasz?- zaproponowałam.
-A
pójdziesz ze mną?
-Jasne.-
dziewczynka uśmiechnęła się szeroko i chwytając mnie za dłoń zaprowadziła do
jej koleżanki.
........................................................
Heej kochani! Wracam po krótkiej/długiej przerwie. Ten rozdział
jest trochę nudny, ale to tylko przedsmak przed kolejnym rozdziałem. Cóż, nie
sądziłam, że aż tyle osób chciało kontynuacji bloga, jednak poprawiliście
dzięki temu moje samopoczucie. Mam mnóstwo pomysłów. Jak zauważyliście
zmieniłam szablon, tak jak i bohaterkę opowiadania, może to dzięki niej
postanowiłam wrócić? Tego nie jestem w stanie określić. Macie słodką Miley ♥
Zachęcam do komentowania, pozdrawiam kochani! :)