~~~
Zaczęłam
biec, istnieje jedyna rzecz, która chociaż trochę mi ulży.
Żyletka
Wbiegłam
do domu zatrzaskując drzwi wchodząc do łazienki na piętrze. W szafkach szukałam
ostrego przyrządu, dzięki któremu oderwę się od problemów. 
Nigdzie nie ma!
Przeklinałam
pod nosem jednak nie przerwałam poszukiwań. Weszłam do pokoju otwierając szafę,
wysuwając jedną z szuflad.
Jest!
Pobiegłam
do łazienki gdzie usiadłam na zimnych kafelkach, a żyletkę przyłożyłam do
pokaleczonego już nadgarstka.  
-Nie
rób tego- usłyszałam, lecz pomimo tego przejechałam żyletką po dłoni.- Clarie!-
krzyknął wyrywając mi owy przedmiot.
-Oddaj
mi to!
-Nie,
dlaczego to robisz?- spytał opatrując moją ranę, która krwawiła, ale nie tak
bardzo jak moje serce.
~~~
-Nie
powinno cie to obchodzić- mruknęłam zabierając dłoń spod zimnej wody.- Sama
umiem o siebie zadbać, nie potrzebuję niczyjej pomocy.
-Właśnie
widzę, prawie się zabiłaś.
-
Nie  zabiłabym  się-  syknęłam-  Może.  Nawet jeśli to
by i tak  nikogo  nie  obchodziło.  Jedyną osobą  na
 której  mi zależało  była  mama.  Ale jej już nie ma!
 Rozumiesz?!  Nie ma! Po  co  mam  żyć? Słuchać
 tych  wszystkich  obelg, dotyczących  mojego
 wyglądu?  Wiesz  jak  to  jest  gdy idziesz
 ulicą,  a  inni  wytykają  cie  palcami?
 Wiesz  jak  to jest  gdy  siedzisz  sam  w
 ławce  cały  dzień?  Gdy  na korytarzu  chowasz
 się  przed  wszystkimi? Nikt  cie   nie toleruje?  Nie,
 nie  wiesz!- wszystkie  emocje  we  mnie buzowały -
 Bo ty  jesteś  idealny.- powiedziałam  z  kpiną-
 Nie  obchodzą  cie  czyjeś  uczucia,  to
 jak  ktoś  się  czuje  przez  twoje  słowa.
 Miałeś  rację,  umarła  i co  czujesz  jakąś
 satysfakcje? - zatrzymałam się na chwilę, aby  zaczerpnąć
 powietrza - Nie  mam dla  kogo  żyć.   Nie
 potrzebuję  litości, najlepiej będzie jak zniknę, nikt nie będzie
płakał ani mnie wspomniał. Najgorszą karą jaką można dostać od życia jest
tęsknota za człowiekiem którego kochało się całym sercem.- wyznałam - Najlepiej
 będzie jak już sobie pójdziesz- powiedziałam powstrzymując się od płaczu.
-Nigdzie
nie idę- powiedział podchodząc do mnie, zawiązując nadgarstek bandażem.
-Owszem
idziesz, nie potrzebuję niańki.
-Gdzie
mogę spać?- spytał całkowicie mnie ignorując przez co ciśnienie aż podskoczyło.
-Na
dworze- zasugerowałam- Słyszałam, że wycieraczka jest całkiem wygodna.
-Inne
propozycje?
-Tymczasowy
brak, a teraz możesz już iść.
-Clarie,
zostaje tu i koniec.- powiedział schodząc na dół kierując się w stronę salonu-
Będę spał na kanapie- zaczął, a po chwili zaczął piszczeć jak mała dziewczynka.
-O
co ci chodzi?- spytałam rozbawiona, a jednocześnie zdezorientowana.
-P-pies!-
pisnął i zaczął uciekać po całym domu natomiast ja stałam w tym samym miejscu
patrząc na tego idiotę. 
A mówiłam żeby poszedł.
-Weź
go!- wydzierał się jednak nie zwracałam na niego uwagi.
Usiadłam
na kanapie włączając telewizor podkulając nogi aż pod samą brodę. Spojrzałam na
półkę. Roiło się na niej od ramek ze zdjęciami, moimi i mamy. Na same
wspomnienia po moim policzku spłynęła samotna łza. 
Trudno zapomnieć o kimś
kto dał tak wiele do 
zapamiętania
Dlaczego
to tak boli? Dlaczego czuje się tak źle? Dlaczego nie mogę jej przytulić?
Dlaczego nie mogę się jej wyżalić? Dlaczego to takie trudne. Chciałabym znowu
zapytać jak się czuje, kiedy wróci do domu. Z nią mogłam rozmawiać praktycznie
o wszystkim. Najlepsza mama na świecie. Broniła mnie, pocieszała, współczuła,
kochała. 
Dlaczego
ludzie odchodzą? Dlaczego pozostawiają nas samym sobie? Dlaczego ranią?
Dlaczego niszczą? Odejście człowieka, którego się kochało boli. Brak jego, jego
obecności wyrywa nasze serca z klatki piersiowej. Serce nie mające dla kogo
bić, słabnie, bije ciężej by w końcu całkowicie zamilknąć. Ludzie nie są
świadomi tego jaki ból zadają innym odchodząc.Nie wiedzą na co ich skazują.
Człowiek porzucony zamyka się w sobie. Pogrąża w bólu i płaczu. Okalecz siebie
psychicznie i fizycznie raniąc tym samych bliskich. Człowiek zostawiony sam
sobie, wyniszcza się. Tak bardzo pochłania go samotność i uczucie, że to
wszystko jego wina, że w końcu zaczyna myśleć o śmierci. Cięcie się już mu nie
wystarcza. Samookaleczanie kiedyś pomagało zagłuszyć ból psychiczny, a teraz
stało się dla niego czymś normalnym i już nie pomaga uśmierzyć   mu bólu.
Myśli samobójcze to dopiero początek piekła jakie będzie przeżywał póki będzie
żył. Zacznie się izolować od ludzi. Będzie ciągle sam.
 -Nie
płacz- usłyszałam- Ona nie chciałaby żebyś płakała, uwierz mi.
-Harry
idź stąd, chcę być sama.
-Nie
mogę.
-A
co jeśli znowu sięgniesz po żyletkę?
-To
zniknę.
-Clarie,
jeśli kiedyś dopadną cię myśli samobójcze lepiej je porzuć bo uwierz, naprawdę
nie ma nic gorszego niż umrzeć i zostawić po sobie nieopisaną pustkę, której
nie da się wypełnić, i bliskich, którzy to będą cierpieć, a co gorsze tego nie
można cofnąć i zawsze pozostawiasz tą pustkę i niezapełnioną dziurę..-zatrzymał
się na chwilę- To tak jakby wykreślić ze swojego życia kilka lat, miesięcy,
dni, jakby wykreślić tą osobę ze swojego życia... A ta osoba i tak zawsze
będzie w naszej podświadomości.
........................................................
Witajcie!
Obiecałam rozdział dzisiaj więc rozdział dodaję dzisiaj. I jak wam się podoba?
Poczuliście te emocje? 
Jak
wam się spodobał spóźniony prima aprilis?
Zapraszam was na ten blog.
Tylko cztery komentarze, Really?
Pierwszy rozdział
drugiego sezonu.
Wow *_*
OdpowiedzUsuńsuper czekam na nexta Dominika :*
OdpowiedzUsuńNiesamowity rozdział. Bardzo spodobał mi sie ostatni dialog. Sorki ze dopiero teraz kometuje ale wcześniej nie miałam czasu. Ps teraz 3 komentarze ;P
OdpowiedzUsuń3 słowa : KOCHAM TEGO BLOGA!!!
OdpowiedzUsuńŚwietny! Kiedy następny rozdział?
OdpowiedzUsuńdalej kocham rycze jak go czytam kocham tego bloga piszesz tak jakbyś to ty przeżywała ..... pisz dalej czekam na next :)
OdpowiedzUsuń